Saturday 20 November 2010

Smoczek kontra kciuk

Debata smoczek kontra kciuk wzbudza chyba najwięcej emocji jeśli chodzi o wychowanie nowonarodzonych ludzi. Nie do końca rozumiem czemu poświęca się jej tyle uwagi i energii. Nasz syn ma smoczek. Wbudowany. Ekologiczny. Wkłada go i wyjmuje kiedy chce. A nam nic do tego.

 Przeglądając fora rodzicielskie wydawać by się mogło, że jest to jedno z większych zmartwień nowonarodzonych rodziców. Kciuk, czy smoczek? Smoczek czy kciuk? Z medycznego punktu widzenia zdania są podzielone - tak wśród logopedów, ortodontów i stomatologów.

Nie jesteśmy ekspertami, ani nie mamy żadnego porównania - mamy jednego syna, który ma dopiero 6 miesięcy. Ale jeżeli z medycznego punktu widzenia nie ma jasnej opinii, dlaczego mamy zastępować 'smoczek naturalny' czymkolwiek innym?

Antek odkrył, że sam może kontrolować kiedy potrzebuje użyć swoich palców w trzecim miesiącu. Do tego czasu były momenty, kiedy trudno było nam słuchać płaczu, wykorzystaliśmy wszystkie nasze zasoby i wiedzieliśmy, że jedyne co możemy zrobić to być z nim razem, a jedyne co możemy zaoferować to nasze ramiona. To samo zrobilibyśmy dla siebie nawzajem. Czasem po prostu trzeba się porządnie wypłakać. Jeżeli byliśmy pewni, że wszystkie potrzeby Antka są zaspokojone, dawaliśmy mu popłakać - widocznie było to coś, w czym nie mogliśmy mu pomóc. Frustracja. Gorszy dzień. Zmęczenie... Nie, nie wychodziliśmy z pokoju na lampkę wina, przechodziliśmy z nim te trudne momenty. Tak, jak przechodzimy je ze sobą nawzajem. Tak, jak chcielibyśmy, żeby z nami byli przyjaciele, kiedy mamy ochotę popłakać. Niekoniecznie, żeby wpychali nam coś do ust.

Potem pojawiły się palce, już świadome, własne. Czasem jest gorszy dzień, gorszy wieczór, kiedy Antek ma kłopoty z zaśnięciem. Są wtedy palce w buzi. Kiedy trzeba, żeby były. Kiedy potrzebuje ich Antek, nie my. Czasem palce nie wystarczają, wtedy wiadomo, że potrzebni jesteśmy my. Ale jest pierwszy krok do niezależności, do kontroli nad własnymi emocjami, to nie my tutaj trzymamy ster.

Przedwczoraj Antek sturlał się z koca i porządnie stuknął głową w podłogę. W buzi wylądowały palce, a po chwili nasz uśmiechnięty syn spowrotem turlał się po pokoju. Puchłam z dumy. Wspaniale było widzieć jego sześciomiesięczną niezależność.

Czasem nadal zdarza się płacz. Ale przecież płacz to sposób komunikacji, to język Antkowy bo innego na razie nie ma. To znak, że dzieje się coś, z czym nie może sobie sam poradzić. Że liczy na nas. A my z całych sił staramy się zrozumieć o co chodzi, i zacząć od szukania przyczyny. A jeśli nie możemy jej znaleźć to cóż... każdy chce sobie czasem popłakać.

Nie, nie jesteśmy ekspertami i nie mamy porównania. Ale cieszymy się, że nasz syn ma już taką dozę autonomii - kontrolę nad tym, kiedy poradzi sobie sam, a kiedy zawoła o pomoc. A jeżeli ma już wbudowany, ekologiczny smoczek - po co zastępować go czymś innym?

Wednesday 17 November 2010

Ten problem snu

Kiedyś mieliśmy syna, który zasypiał jak anioł we własnym łóżeczku, budził się tylko parę razy w ciągu nocy i natychmiast po karmieniu odchodził spowrotem w krainę snu. Byliśmu dumni jak pawie i nie omieszkaliśmy się chwalić naszymi fantastycznymi umiejętnościmi rodzicielskimi w tej materii. Potem 'coś' się stało (to słynne coś... gorszy dzień, przeziębienie, choroba, deszcz, ząb?) i teraz na nowo uczymy nasz sześciomiesięczny skarb spokojnie zasypiać, nie budzić się co pół godziny. Chcemy sprawić, że sen będzie dla niego przyjemnością. 

Podobno nowo narodzeni rodzice nieodmiennie narzekają albo na spanie albo na jedzenie. Albo na ich brak. Albo na jedno i drugie. My walczymy o spanie. Nasz syn jest cudownym, żywym chłopcem, który utrzymuje swoją energię na wysokim poziomie. Zawsze. Relaks przed drzemką to nieustająca walka. Jakis czas temu Antek zaczął na nowo budzić sie w nocy. Nie był głodny. Nie miał mokro. Potrzebował żeby któreś z nas stało przy jego łóżeczku. Stawaliśmy przy łóżeczku, Antek zasypiał. Odwracaliśmy sie żeby wrócić do swojego - Antek zaczynał płakać. Kiedy w końcu dzwonił budzik o siódmej rano, czułam się jakbym przeżyła już cały nadchodzący dzień.

Szukałam odpowiedzi, tak jak każdy rodzic, wszędzie. I dowiedziałam się, że tyle jest odpowiedzi ilu odpowiadających. I, że nie ma jednego złotego środka. Ciężkie noce i wieczory trwały, byliśmy gotowi spróbować czegokolwiek. W końcu zdalismy sobie sprawę, że jest tylko jedno wyjście z sytuacji - dać sobie, i Antkowi luz. Spokojnie podejść so sytuacji wiedząc, że to także przeminie. I spokojnie wymyślić plan,  który będzi nam odpowiadał, i którego będziemy się konsekwentnie trzymać. Pamiętać o tym jaki mamy cel - to nie jest najłatwiejsze zadanie kiedy znowu jest trzecia w nocy, znowu nie śpisz , znowu nie wiesz jak pomóc swojemu dziecku spokojnie zasnąć.

Bywały takie naprawdę cięzkie noce. teraz jest ich już mniej, chociaż czasem nadal sie zdarzają. Nie kołysaliśmy go do snu, nie bujaliśmy, nie podrzucaliśmy żeby zasnął. Ale też nie zostawialiśmy go żeby płakał sam w ciemnym pokoju - wbrew temu, czym zostałam zarzucona na wszelkich forach, blogach itp. to nie są dwie jedyne opcje: albo bujasz i kołyszesz, albo zostawiasz i wychodzisz. Nie zostawiłabym mojego męża samego w pokoju gdyby mnie potrzebował, i nie zostawiam mojego syna. Ale nie noszę go godzinami na rękach. Nie chcę żebyśmy na zawsze mieli taką relację, po co więc w ogóle tak zaczynać?

Powoli zastanowiliśmy się co robić. Postanowiliśmy po raz kolejny sięgnąc po najprostszą z porad Magdy Gerber: 'Mieć do snu swojego dziecka podejście pełne szacunku, to nauczyć go dobrych nawyków'. Ustalilismy rutynę, taką, którą Antek może zrozumiec i zapamiętać. Opowiedzieliśmy mu co się będzie działo wieczorami. Codziennie mówimy mu o której pojdzie spać, o której będzie kąpiel, i co będzie kiedy. Staramy się by w domu panował spokój kiedy Antek idzie spać. Ale nie dajemy mu zasnąć z naszą ręka na swoim policzku, bo nauczyliśmy się, że kiedy obudzi się w nocy to będzie szukał tej ręki. A jeśli jej tam nie będzie to on nie będzie wiedział dlaczego. Na razie robimy tylko tyle, ile potrzeba by Antek czuł się pewnie zasypiając w swoim łóżeczku. Robimy minimum. Niektóre wieczory są trudniejsze niż inne. Ale wiemy, że w końcu będzie spokojnie i pewnie zasypiał bez naszej pomocy, i wołał nas wtedy, kiedy nas potrzebuje. Sama ta świadomość robi różnicę.

Saturday 13 November 2010

Magda Gerber - jak i dlaczego

Jak na początek przystało to jest taki wpis-wyjaśnienie. Co i dlaczego.
Sześć miesięcy temu na świat przyszedł nowy człowiek - nasz syn. Zanim się pojawił nasze długie rozmowy wypełnione były dyskusjami na temat tego, jak powinno wyglądać nasze rodzicielstwo. Mniej więcej wtedy ktoś gdzieś wspomniał o RIE i Magdzie Gerber. Poszperaliśmy, odrobiliśmy zadanie i dość szybko przekonaliśmy się, że do wdrażania w życie tej filozofii i tego podejścia będziemy dążyć w naszej drodze przez wychowanie dzieci. Potem urodził się nasz syn. Pytania i wątpliwości sięgnęły sufitu. Czas jaki spędziłam poszukując odpowiedzi na pytania powinnam była przespać, albo przynajmniej spędzić na odpoczynku. Internet jest wspaniałym źródłem informacji i ogromnym morzem, które na chwilę pochłonęło nie tylko mój czas, ale także pewność, że wiem co robię i wiarę w to, że jestem dobrą mamą. Sześć miesięcy po urodzeniu naszego syna wracam do korzeni - po miesiącach poszukiwań nadal (albo raczej znów) wierzę, że Emmi Pikler i Magda Gerber mają rację.

Zaczęłam ten blog z dwóch powodów: po pierwsze w natłoku informacji na temat co robić, czego nie robić a o czym nawet nie myśleć w wychowaniu dzieci, rodzice zainteresowani filozofią promowaną przez Emmi Pikler i Magdę Gerber niewielki mają wybór. Po polsku chyba, o ile mi wiadmo, właściwie żaden (choć jeśli ktoś wie o jakichś tłumaczeniahc, materiałach itp. chętnie się dowiem). Mam nadzieję, że ten blog może być namiastką informacji na ten temat przez pryzmat naszych własnych codziennych doświadczeń. Angielska wersja mojego blogu tutaj: www.everymomentisright.blogspot.com

No i po drugie - mam nadzieję, że pisanie o takim podejściu do relacji rodzice-dziecko sprawi, że na codzień będę pamiętać o tym, co ważne.

Dla tych zainteresowanych filozofią RIE polecam:

http://rie.org/
http://www.educarer.org/
http://www.janetlansbury.com/